Lubię dalsze podróże, ale poznawanie i (!) docenianie własnych okolic jest bardzo przyjemne
mieszkając niedaleko gór mamy masę możliwości
Piękne lasy, zbiorniki wodne, pola...
Dobre jedzenie
zapraszam w okolice Ślęży
w piękny, jesienny weekend.
O mnie
- Kamila
- Gotowanie to takie moje czary-mary. Zabawa, której efekt nigdy do końća nie jest mi znany. Chyba nie przestanę się dziwić, że tak zwykłe składniki są potrzebne do wykonania czegoś niezwykłego. Lubię dreszczyk emocji, kiedy ciasto rośnie w piekarniku i nie cierpię czekania, kiedy musi ostygnąć. Zapraszam na proste, smaczne małe "co nieco"!
30 października 2014
22 października 2014
Ladies- wear dres! no stress!
nie nie moi Drodzy,
to nie będzie post o noszeniu sukienek,
nie ma błędu w słowie dres.
dres-polski dres.
znienawidzony przez miliony, kochany przez pozostałych
nieodzowny garnitur każdego sportowca
ale, że co? że ja sportowiec?
no proszę... starania a wyniki to dwie różne rzeczy.
Staram się. Póki moja marna odporność podoła.
Bo modnie jest być fit.
Co tam modnie. Ważne, że zdrowo, A tego potrzeba.
Bo przecież wstyd, kiedy wleczemy się po schodach i dopada nas zadyszka.
Znasz to?
Ja znam (tu chciałabym powiedzieć "znałam" ale jeszcze za wcześnie- po przewie chorobowej znowu trzeba pracować nad formą...)
Pokazanie swoich czterech liter światu to połowa sukcesu.
Za mną. Komfort totalny to jeszcze to nie jest. Od czegoś trzeba zacząć.
Staram się machać hantlami, mimo, że ramiona patrzą na mnie z politowaniem
Macham piłką pomiędzy nogami i pracuję nad koordynacją
ręce najpierw? czy nogi? zginać ? prostować?
Mylę prawą z lewą (to chyba Panów nie dziwi)
opadam bezsilnie na mate
kiedyś czytałam, że człowiek w życiu ma pełen poziom energii i nie warto spalać jej totalnie na takich zajęciach
Że niby bateria. Się wyczerpie.
to się naładuje!
powodzenia każdemu :)
ps. a może taki workout? z przesłaniem ;)
to nie będzie post o noszeniu sukienek,
nie ma błędu w słowie dres.
dres-polski dres.
znienawidzony przez miliony, kochany przez pozostałych
nieodzowny garnitur każdego sportowca
ale, że co? że ja sportowiec?
no proszę... starania a wyniki to dwie różne rzeczy.
Staram się. Póki moja marna odporność podoła.
Bo modnie jest być fit.
Co tam modnie. Ważne, że zdrowo, A tego potrzeba.
Bo przecież wstyd, kiedy wleczemy się po schodach i dopada nas zadyszka.
Znasz to?
Ja znam (tu chciałabym powiedzieć "znałam" ale jeszcze za wcześnie- po przewie chorobowej znowu trzeba pracować nad formą...)
Pokazanie swoich czterech liter światu to połowa sukcesu.
Za mną. Komfort totalny to jeszcze to nie jest. Od czegoś trzeba zacząć.
Staram się machać hantlami, mimo, że ramiona patrzą na mnie z politowaniem
Macham piłką pomiędzy nogami i pracuję nad koordynacją
ręce najpierw? czy nogi? zginać ? prostować?
Mylę prawą z lewą (to chyba Panów nie dziwi)
opadam bezsilnie na mate
kiedyś czytałam, że człowiek w życiu ma pełen poziom energii i nie warto spalać jej totalnie na takich zajęciach
Że niby bateria. Się wyczerpie.
to się naładuje!
powodzenia każdemu :)
ps. a może taki workout? z przesłaniem ;)
Staro... cie
Lubię.
Patrzeć.
Szukać.
Oglądać.
Nie lubię- ścierać kurzu z kurzołapów ;)
Targ staroci:
Nowszych lub starszych.
Pereł i kiczu.
Polecam!
Ps. Można znaleźć tu wszystko.
Uszkodzonego Buddę, gałki do mebli, stare pudła, "chińską" porcelanę, wystawę VOGLI, tarkę do prania- co kto lubi;)
Patrzeć.
Szukać.
Oglądać.
Nie lubię- ścierać kurzu z kurzołapów ;)
Targ staroci:
Nowszych lub starszych.
Pereł i kiczu.
Polecam!
Ps. Można znaleźć tu wszystko.
Uszkodzonego Buddę, gałki do mebli, stare pudła, "chińską" porcelanę, wystawę VOGLI, tarkę do prania- co kto lubi;)
20 października 2014
Burraccio- czyli carpaccio z burka
Odkrywamy czerwoną bulwę na nowo.
Panowie- nie ma mięsa. Uprzedzam lojalnie!
Początkowo nie byłam przekonana do tego bulwiastego dania. Nasłuchałam się jednak ochów i achów i oto jest.
Burak na talerzu.
Słodki.
Z lekko kwaśnawym sosem.
Słonym serem feta.
Gorzkawą rukolą.
Pyszny.
Chyba nie spodziewałam się, że ta czerwona bulwa tak w tym daniu mnie zaskoczy.
Zatem od początku:
Buraka gotujemy (oj długoooo, bo ok 45 min- w zależności od wielkości bulwy).
Po ugotowaniu obieramy skórkę, odstawiamy do wystygnięcia.
Kroimy na cienkie (ale bez przesady) plastry.
Powoli zapełniamy talerz plasterkami. Na środek nakładamy rukolę. Na rukolę- fetę.
Sos: 5 łyżek oliwy z oliwek
1, 5 łyżeczki musztardy francuskiej
1, 5 łyżeczki octu balsamicznego
2 plasterki wyciśniętej limonki
sól, pieprz
mieszamy. polewamy,
posypujemy prażonym słonecznikiem.
do tego grzanki z ciabaty pokrojonej na plastry i natartej czosnkiem.
Jemy.
Pijemy- wino białe, koniecznie!
Mmmmmmm
pycha!
spróbujcie- warto.
ps. promotorowi Buraccia dziękuję za inspirację :)
Panowie- nie ma mięsa. Uprzedzam lojalnie!
Początkowo nie byłam przekonana do tego bulwiastego dania. Nasłuchałam się jednak ochów i achów i oto jest.
Burak na talerzu.
Słodki.
Z lekko kwaśnawym sosem.
Słonym serem feta.
Gorzkawą rukolą.
Pyszny.
Chyba nie spodziewałam się, że ta czerwona bulwa tak w tym daniu mnie zaskoczy.
Zatem od początku:
Buraka gotujemy (oj długoooo, bo ok 45 min- w zależności od wielkości bulwy).
Po ugotowaniu obieramy skórkę, odstawiamy do wystygnięcia.
Kroimy na cienkie (ale bez przesady) plastry.
Powoli zapełniamy talerz plasterkami. Na środek nakładamy rukolę. Na rukolę- fetę.
Sos: 5 łyżek oliwy z oliwek
1, 5 łyżeczki musztardy francuskiej
1, 5 łyżeczki octu balsamicznego
2 plasterki wyciśniętej limonki
sól, pieprz
mieszamy. polewamy,
posypujemy prażonym słonecznikiem.
do tego grzanki z ciabaty pokrojonej na plastry i natartej czosnkiem.
Jemy.
Pijemy- wino białe, koniecznie!
Mmmmmmm
pycha!
spróbujcie- warto.
ps. promotorowi Buraccia dziękuję za inspirację :)
13 października 2014
A za ladą...
copyright: Kuchniamagnifique.blogspot.com
Kolejki. Nie mam cierpliwości.
Zazwyczaj denerwuję się i przechodzę gdzieś dalej.
Tłumy.
Nie odnajduję się w miejskiej dżungli- zamiast tego wybieram lokalny sklep u Pana Kazia, gdzie mówi się do klienteli żeńskiej „Kochanieńka”, a gdy klientela żeńska ma piękne 60+ wiosenek, to nie denerwuje się nikt, że zapomina masła i powraca na swoje miejsce, mimo, że z tej kolejki wyszła 10 minut temu.
Nie czekam nawet, kiedy mi ślinka leci lub siła perswazji jest ogromna.
Lenistwo. Niecierpliwość.
Zwał jak zwał.
Wybór jest teraz tak wielki, że stanie w kolejkach wydaje mi się objawem słabej organizacji, albo potęguje moje wrażenie, że połowa osób czeka, żeby zobaczyć dlaczego ci, z przodu, tak długo czekają.
Bywa.
Chociaż są też „przedmioty”, które w marketingu i autopromocji mają duże parcie na „szkło”
Również dosłownie.
Pomysł na reklamę J
Popyt – podaż.
J
Miłego początku tygodnia
4 września 2014
od nowa
przerwa. czas.
nowa jesień.
nowy rozdział
piękny rozdział
późne lato
ja wolę myśleć, że to już jesień.
moja ulubiona
niech będzie kolorowo.
w życiu.
19 maja 2014
Wieszak ożył!
Stał bidula zarośnięty. Obrzucony wszelkimi ubraniami jakie walały się po mieszkaniu. Obarczony ciężarem moich niechceń i wymówek. Rower treningowy. Gazela. Zwał jak zwał. Ustrojstwo redukujące cichaczem zjedzone śliwki w czekoladzie, Michaszki, na których myśl przełykam ślinkę, późnych kolacji z hasłem "Carpe diem".
Ożył.
Niechętnie zrzuciłam wszelkie wieszadła, które nie pozwalały mu oddychać. Założyłam buty, obcisłe getry, których nie cierpię.
Zmuszę się. Nie dam się.
Rumak ożył.
Galopował.
Nie spadłam.
Fakt, wszelkie ubrania leżą teraz na ziemi. Pewnie zaraz znowu go zarzucę ;)
Liczy się fakt, że pierwsze koty za płoty.
Albo rumaki za wieszaki!
Ot!
miły początek tygodnia.
Piosenka do rumakowania!:)
Ożył.
Niechętnie zrzuciłam wszelkie wieszadła, które nie pozwalały mu oddychać. Założyłam buty, obcisłe getry, których nie cierpię.
Zmuszę się. Nie dam się.
Rumak ożył.
Galopował.
Nie spadłam.
Fakt, wszelkie ubrania leżą teraz na ziemi. Pewnie zaraz znowu go zarzucę ;)
Liczy się fakt, że pierwsze koty za płoty.
Albo rumaki za wieszaki!
Ot!
miły początek tygodnia.
Piosenka do rumakowania!:)
13 maja 2014
Zemsta na Endomondo
pfffffff, ale tu się zakurzyło.
miałam blogowe wzloty i upadki, ale tym razem to z pajęczyny chyba wyskoczy Spider-man...
szuru buru, chlastu chlastu .... i po kurzu:)
do rzeczy.
kwestią usprawiedliwienia, dla Tych, co zaglądają i piszą czy żyję :)
Żyję, mam się dobrze :)
trochę się pozmieniało. projekt mieszkaniowy pochłonął mnie całkowicie. Odeszło pichcenie (jedzenie jakoś odejść nie chce); odeszło bieganie (a regularne było całkiem efektywne); co za tym idzie moje ubrania dogłębnie pokazują, że czas coś zmienić bo szwy nie są tak wytrzymałe jak myślałam. Sił brak, natchnienia brak. jedyne co jest stałe i niezmienne- niechęć do prasowania:)
Pogodziłam się z tym chwilowo, bo wszystkiego na raz się nie da. No nie da się, prawda???????
Endomondo jednak przelało szale.
Nie raz miewałam wyrzuty sumienia, że blog "nieogarnięty", że w kuchni cisza aż w uszach dzwoni, że cztery litery rosną a ja leżę plackiem.
Pewnego ranka obudził mnie mail. Nie nie, romansideł się nie spodziewałam, ale chociaż jakiś miły newsletter -że przecena, że kupon rabatowy a tu...ENDOMONDO.
źródło: wp world
"Cześć Kamilo, zauważyliśmy, że kwiecień nie był dla ciebie aktywnym miesiącem. Chcielibyśmy znowu zobaczyć, że trenujesz. Jeśli potrzebujesz dodatkowej motywacji, chętnie pomożemy."
No nie...miarka się przebrała. Żeby mnie śledzić! Żeby dołować.
Miałam to dziadostwo skasować. No ale..
mają rację..
może jednak się da? a może tylko się nie chce?
piszę po pierwszym od dawna udanym treningu. idealna pogoda.
dobra trasa.
bieganie podczas kiedy ciasto na placek drożdżowy z rabarbarem wyrasta pod ściereczką.
i co? można?
MOŻNA!
nie będzie chyba tak żle ze mną, co? ;)
dużo motywacji Wam życzę
ps. podajcie maila. naślę na Was Endomondo ;)
K.
miałam blogowe wzloty i upadki, ale tym razem to z pajęczyny chyba wyskoczy Spider-man...
szuru buru, chlastu chlastu .... i po kurzu:)
do rzeczy.
kwestią usprawiedliwienia, dla Tych, co zaglądają i piszą czy żyję :)
Żyję, mam się dobrze :)
trochę się pozmieniało. projekt mieszkaniowy pochłonął mnie całkowicie. Odeszło pichcenie (jedzenie jakoś odejść nie chce); odeszło bieganie (a regularne było całkiem efektywne); co za tym idzie moje ubrania dogłębnie pokazują, że czas coś zmienić bo szwy nie są tak wytrzymałe jak myślałam. Sił brak, natchnienia brak. jedyne co jest stałe i niezmienne- niechęć do prasowania:)
Pogodziłam się z tym chwilowo, bo wszystkiego na raz się nie da. No nie da się, prawda???????
Endomondo jednak przelało szale.
Nie raz miewałam wyrzuty sumienia, że blog "nieogarnięty", że w kuchni cisza aż w uszach dzwoni, że cztery litery rosną a ja leżę plackiem.
Pewnego ranka obudził mnie mail. Nie nie, romansideł się nie spodziewałam, ale chociaż jakiś miły newsletter -że przecena, że kupon rabatowy a tu...ENDOMONDO.
źródło: wp world
"Cześć Kamilo, zauważyliśmy, że kwiecień nie był dla ciebie aktywnym miesiącem. Chcielibyśmy znowu zobaczyć, że trenujesz. Jeśli potrzebujesz dodatkowej motywacji, chętnie pomożemy."
No nie...miarka się przebrała. Żeby mnie śledzić! Żeby dołować.
Miałam to dziadostwo skasować. No ale..
mają rację..
może jednak się da? a może tylko się nie chce?
piszę po pierwszym od dawna udanym treningu. idealna pogoda.
dobra trasa.
bieganie podczas kiedy ciasto na placek drożdżowy z rabarbarem wyrasta pod ściereczką.
i co? można?
MOŻNA!
nie będzie chyba tak żle ze mną, co? ;)
dużo motywacji Wam życzę
ps. podajcie maila. naślę na Was Endomondo ;)
K.
15 lutego 2014
Because I'm happy :)
Dawno nie słyszałam tak pozytywnej i wpadającej w ucho piosenki
miłego wieczoru i bycia "HAPPY"
Kamila
miłego wieczoru i bycia "HAPPY"
2 stycznia 2014
Zamiast ziemniaków.Kasza Jaglana na Nowy Rok
Nowy Rok
wiele się zmieniło, dzieje się nowe. I dobrze!
Gorący temat ostatnich dni- postanowienia noworoczne.
W tym roku odpuszczam. A przynajmniej, te typu "zrzucę 10 kg", "codziennie będę ćwiczyć" itp itd.
Gratuluję zawsze tym, co wyrwali w tych postanowieniach.
Dla mnie najlepsza jest metoda małych kroków. Codziennie, powoli - bez stresu.
Z tych "ogólnych" postanawiam być dla siebie- dobra.
I tyle. Albo aż tyle.
Wcale nie jest to takie łatwe.
Począwszy od diety, po stres i pośpiech w jakim żyjemy.
Ta "codzienna filozofia" ma wielki wpływ na to jak się czujemy, jak wyglądamy.
Życzę Każdemu z Was abyście byli dla siebie samych dobrzy, życzliwi.
I wierzcie mi, jedna kostka czekolady nikogo nie zabiła, a i owszem, osłodziła niejedne relacje.
Zatem? :)
A teraz bądź dobry/a dla swojego Brzuszka i nakarm go kaszą jaglaną z gotowanymi warzywami i odrobiną masła.
Do tego kilka kawałków grillowanej papryki.
Kaszę jaglaną płuczemy, wrzucamy do wrzątku. Gotuje się ok 10 min, ale warto sprawdzić twardość- rozgotowana nie jest już taka dobra.
Warzywa gotujemy w osobnym garnku- por, pietruszkę, seler, marchewkę- można dodać inne Wasze ulubione.
Paprykę grillujemy na patelni grillowej z odrobiną oliwy.
Podajemy!
Smacznego
wiele się zmieniło, dzieje się nowe. I dobrze!
Gorący temat ostatnich dni- postanowienia noworoczne.
W tym roku odpuszczam. A przynajmniej, te typu "zrzucę 10 kg", "codziennie będę ćwiczyć" itp itd.
Gratuluję zawsze tym, co wyrwali w tych postanowieniach.
Dla mnie najlepsza jest metoda małych kroków. Codziennie, powoli - bez stresu.
Z tych "ogólnych" postanawiam być dla siebie- dobra.
I tyle. Albo aż tyle.
Wcale nie jest to takie łatwe.
Począwszy od diety, po stres i pośpiech w jakim żyjemy.
Ta "codzienna filozofia" ma wielki wpływ na to jak się czujemy, jak wyglądamy.
Życzę Każdemu z Was abyście byli dla siebie samych dobrzy, życzliwi.
I wierzcie mi, jedna kostka czekolady nikogo nie zabiła, a i owszem, osłodziła niejedne relacje.
Zatem? :)
A teraz bądź dobry/a dla swojego Brzuszka i nakarm go kaszą jaglaną z gotowanymi warzywami i odrobiną masła.
Do tego kilka kawałków grillowanej papryki.
Kaszę jaglaną płuczemy, wrzucamy do wrzątku. Gotuje się ok 10 min, ale warto sprawdzić twardość- rozgotowana nie jest już taka dobra.
Warzywa gotujemy w osobnym garnku- por, pietruszkę, seler, marchewkę- można dodać inne Wasze ulubione.
Paprykę grillujemy na patelni grillowej z odrobiną oliwy.
Podajemy!
Smacznego
Subskrybuj:
Posty (Atom)